Jej ojciec był rolnikiem, miał pięć hektarów ziemi, zajmował się również ciesielstwem, matka natomiast była gospodynią domową. Helena otrzymała chrzest z rąk ks. Józefa Chodyńskiego w kościele świętego Kazimierza w Świnicach Warckich dwa dni po narodzinach, 27 sierpnia. Jej rodzicami chrzestnymi byli Konstanty Bednarek i Marianna Szewczyk.
W 1914 przyjęła pierwszą komunię świętą. Dwa lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej w Świnicach Warckich, lecz po ukończeniu trzech klas musiała zrezygnować z dalszej edukacji, aby zwolnić miejsce młodszym dzieciom.
Od małego wyróżniała się miłością do modlitwy, pracowitością, posłuszeństwem i wrażliwością na ludzką biedę.
Mając 16 lat, w 1921 roku, podjęła pracę u Leokadii i Kazimierza Bryszewskich w Aleksandrowie Łódzkim. Prowadziła dom i opiekowała się ich synem. Po roku służby wróciła do domu i oznajmiła rodzicom zamiar wstąpienia do zakonu, lecz dwukrotnie spotkała się ze stanowczą odmową. Jesienią wyjechała do Łodzi, gdzie zamieszkała u ciotecznego brata swojego ojca, Michała Rapackiego, zarabiając jako służąca u tercjarek franciszkańskich. Od lutego 1923 pomagała w prowadzeniu domu Marcjanny Sadowskiej, właścicielki sklepu z artykułami spożywczymi przy ul. Abramowskiego 29 w Łodzi.
W 1924, podczas zabawy tanecznej w łódzkim parku Wenecja doznała widzenia umęczonego Jezusa, który wydał jej polecenie wstąpienia do zakonu.
Jako 19 latka, bez zgody rodziców, udała się do Warszawy. Nie zna nikogo. Wielkie miasto onieśmiela ją. W głębi duszy słyszy wyraźnie, że właśnie tutaj ma wstąpić do klasztoru. Zatrzymała się w Ostrówku, gdzie do 1925 pracowała u Aldony i Samuela Lipszyców, znajomych ks. Jakuba Dąbrowskiego, proboszcza parafii św. Jakuba w Warszawie, a wcześniej proboszcza w Klembowie.
Mając 20 lat wstąpiła jednak do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, gdzie przeżyła 13 lat, wypełniając obowiązki kucharki, furtianki i zajmowała się tam przyklasztornym ogrodem.
Wreszcie przyjmują ją Siostry Matki Bożej Miłosierdzia z ulicy Żytniej w Warszawie. W tym zgromadzeniu spędzi 13 lat, aż do swojej śmierci.
Zimą 1931 roku w Płocku, w niedzielny wieczór, w klasztornej celi Faustyna modli się. Ukazuje się sam Jezus. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, druga dotyka szaty na piersiach.
Stamtąd biegną dwa strumienie: czerwony i blady, jak krew i woda, które wypłynęły z przebitego boku na krzyżu. Namaluj taki obraz – słyszy. Dusza, która czcić go będzie, nie zginie.
Kiedy pierwszy raz zobaczyła obraz pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, zalewa się łzami: Kto namaluje Cię, Panie, tak pięknym, jak jesteś? Obraz jej się nie podoba.
Było [to] w czasie oktawy Bożego Ciała Bóg napełni duszę moją światłem wewnętrznym głębszego poznania Go, jako najwyższego dobra i piękna. Poznałam, jak bardzo mnie Bóg miłuje. Przedwieczna jest miłość Jego ku mnie. Było to w czasie nieszporów — w prostych słowach, które płynęły z serca, złożyłam Bogu ślub wieczystej czystości. Od tej chwili czułam większą zażyłość z Bogiem, Oblubieńcem swoim. Od tej chwili uczyniłam celkę w sercu swoim, gdzie zawsze przestawałam z Jezusem.
[1] https://www.milosierdzieplock.pl/pl/biografia-siostry-faustyny